30.06.2017

powrót do domu

Miało mnie tu nie być, bo jutro znowu wyjeżdżamy ale pogoda się zepsuła i dzieci stęskniły za domem więc pobyliśmy dwa dni na ziemi lubuskiej. Jesteśmy tu ale tylko na miesiąc, bo w sierpniu znowu wyjazd-na rekolekcje jak co roku :) Ten wyjazd, który za nami był planowany ale taki w sumie spontaniczny, pomysł mojego M. Zatem zapraszam do naszych wspomnień :)

Najpierw kilka ważnych miejsc we Włoszech:  

poniżej przystanek na trasie :)


Siena (św. Katarzyna), Orvieto (pierwsza procesja Bożego Ciała i cud Eucharystyczny),






 Casia (św. Rita)



 i morze :)




a tu Manopello (Chusta Pana Jezusa z Jego grobu). 
Egzotyczne kwiaty, bo w miejscach sakralnych zakaz robienia zdjęć.


Po wędrówce po Włoszech przejeżdżaliśmy przez przepiękną Słowenię i odwiedziliśmy naszych Przyjaciół na Węgrzech, w Budapeszcie, gdzie pływaliśmy po Dunaju tramwajem wodnym i zwiedzaliśmy pokrótce miasto.



W miejscu obiadu chłopcy zachwycali się węgierskim żołnierzem, zwłaszcza jego szablą.



A na koniec dzieci raczyły się w miejscowej fontannie.



Węgry słynną z największej uprawy arbuzów, my jako pamiątki też takie zakupiliśmy 
a specjalną ochronę dawali im Karol i Jaś.


Po przekroczeniu granicy polsko-słowackiej wylądowaliśmy u Rodzinki w Tarnowie.



A następnie pojechaliśmy z Przyjaciółmi w nasze Polskie Tatry.






Jutro jedziemy do Koszalina gdzie w niedzielę czeka na nas piękna uroczystość o czym wkrótce. 
Czas, który spędziliśmy rodzinnie był bardzo przyjemnym czasem, mimo różnych mniej miłych chwil było warto. I dzieci były takie dzielne w trasie. Polecam :)

Przesyłam serdeczne pozdrowienia i życzę sobie i Wam słońca bo póki co gdzieś zniknęło, 
może też ma urlop ??? :) papa!!!



14.06.2017

bombkujemy-czerwiec



Poraz na pokazanie moich wypocin :) w piatek w nocy wyjeżdżamy wiec dlatego post zamieszczam dzisiaj, bo jutro święto i pakowanie, nie chcę już zaśmiecać sobie głowy:) zatem milejomohlsdania zycze i mnóstwa slonca:) sciskam i do napisania w lipcu:):):)















13.06.2017

Kolejny ekokoszyczek :)

Tym razem sprawdzałam jak się nadają do takich szydełkowych tworów stare spodnie, jedne sztruksowe (te jasne) i jeansowe (niebieskie).


Na początku najgorsze czyli ciachanie, wiązanie i zwijanie w kłębek.


Potem tylko robocizna...



 Spód jest w miarę gładki ale środek jest cały supełkowy.... taki dodatkowy urok koszyczka :)



Kolory spodni takie różne bo miał być to taki marynistyczny trochę pojemniczek,
 wyszło jak wyszło :)



  Po prawej u góry łapka łakomej na moje muliny Zosi. Uwielbia ściągać te papierki a to przecież jest najgorsze co może być !!! Jak bez oznaczeń kolorów ogarnąć temat ?! Mogę się tylko modlić, żeby się nie dorwała do całych moich zapasów muliny :):):)

I tak : z jeansów robiło się nawet przyjemnie ale sztruks jest dość gruby, nawet jak paski są wąskie... I widać, że taki trochę postrzępiony ten koszyczek jest, to przez te rodzaje materiałów, no ale generalnie spoko jest :) i pierwsze koty za płoty :) Będę próbować dalej ! Najgorsze to cięcie pasków.

Pozdrawiam ciepło :)